Witaj na blogu Recenzje Chrześcijańskie!
 

Unbroken Praise – Matt Redman

Matt Redman powrócił w dobrym stylu. Artysta oddaje swoim fanom album dopracowany muzycznie, graficznie i marketingowo co do najmniej znaczących szczegółów, które dostrzec mogą tylko wytrawni profesjonaliści.

Już na etapie wstępnej orientacji, że w ogóle Matt Redman wydał coś nowego, jesteśmy wciśnięci w fotel pod wrażeniem informacji, że płyta „Unbroken Praise” została nagrana w kultowym Abbey Road Studios, w którym nad swoimi projektami mogą pracować tylko najlepsi muzycy. Z najsłynniejszego studia pochodzą płyty The Beatles, Pink Floyd, U2 i naszej Anny Marii Jopek. Miejsce, w którym Redman nagrał płytę, stało się impulsem do zbudowania wokół tego faktu wizerunku płyty – to właśnie do charakterystycznego znaku ulicznego Abeby Road nawiązuje okładka albumu „Unbroken Praise”. Dowiadujemy się także, że podczas koncertu, na którym bazuje płyta byli obecni tylko wyselekcjonowani liderzy uwielbienia. Sami więc widzicie, moi mili czytelnicy, że okoliczności towarzyszące powstaniu płyty są tak imponujące, że właściwie można kupić płytę w ciemno, zrezygnować z jej słuchania i mimo to uważać, że jest świetna ; ).  Ja jednak przełamałam to wrażenie i przesłuchałam album.

Treść płyty jest taka jak jej autor – ciepła, dająca się lubić. Cechy te są symptomatyczne dla stylu muzycznego Redmana od lat – tak więc i tym razem nie wyłamał się on z prezentowanej sobą prawdziwości i spójności całokształtu twórczości artystycznej. Zmieniły się tylko melodie.

Płyta zaczyna się dynamiczna piosenką „Louder”. Nośność jej brzmienia zwraca uwagę nie tylko na nią samą ale i na całą płytę, której jest częścią. Przy okazji, zachęcający do czci tekst utworu jest doskonale dopasowany do początku uwielbienia (czyli koncertowej płyty Redmana), w którego wir wciąga, gdy tylko zaczniemy go śpiewać i damy się ponieść muzyce.

„Unbroken praise” to natomiast piosenka o oddaniu siebie i chwały Bogu. Słuchając jej wydawało mi się, jakby moja dusza odrywała się od ziemi i zbliżała się do Boga im dłużej wysławiałam Go treścią utworu.

Choć „King Of My Soul” nie jest moją ulubioną piosenką, to z pewnością wygrała z pozostałymi co do chodzenia mi po głowie. W tajemnicy wyznam, że z początku trochę mnie denerwowała, ale ostatecznie musiałam przyznać, że nawet ją lubię : ).

Moją perełką jest „No Longer I” mówiąca o dziele zbawienia. Utwór zaczyna się niepozornie, ale w drugiej jego części następuje instrumentalna  i duchowa kumulacja, która wzrusza i burzy w człowieku przejawy wszelkiego „twardziela”. Najbardziej emocjonująca część piosenki bazuje na wersecie z Listu do Galicjan „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus.”.

Tak naprawdę każda z piosenek z albumu „Unbroken Praise” jest ciekawa i ma w sobie unikalną, przyciągającą „chemię”. Wydaje się, że Matt Redman osiągną pewien poziom rozgłosu oraz profesjonalizmu i nie pozwoliłby sobie na firmowanie swoim nazwiskiem jakiegoś muzycznego bubla. Dlatego właśnie krążek „Unbroken Praise” jest w pełni dopracowany i nie pozostał bez echa na przeróżnych portalach internetowych.

Zwróciłam też uwagę na szczere teksty, skoncentrowane na chwale nie obciążonej egoizmem, napisane z pełną pobożnością i w szacunku przed wielkością Boga. Zresztą, wnioskuję, sądząc po tytule płyty, że taki był cel Redmana, a treść była tylko jego udaną realizacją.  Postawa serca, która przejawia się w tekstach z albumu, to pozycja, w jakiej ja, jako czciciel Boga, chciałabym zawsze się znajdować.

Polecam.

Autor N.M

KUP PŁYTĘ

Written by

Miłośniczka Biblii, pięknych słów, ładnych dźwięków, złotych myśli i wyżłów.

Brak komentarzy

Jestem ciekawa Twojej opinii!