Witaj na blogu Recenzje Chrześcijańskie!
 

The Judge Who Stole Christmas – Randy Singer

Wszyscy moi znajomi słyszeli już o Randy Singerze i najprawdopodobniej mają mnie dosyć z powodu usilnych zachęt do przeczytania jego nagrodzonego bestselleru pt. „Adwokat”. Muszę się jednak pochwalić, że od tych, którzy się złamali;), mam jedynie bardzo pozytywny odbiór polecanego  tytułu.

Podziwiając pióro i błyskotliwość tego pastora, prawnika i płodnego autora w jednej osobie, poszłam za ciosem i przeczytałam kolejny tytuł Singera – „The Judge Who Stole Christmas”, który dostępny jest jedynie po angielsku. Mam nadzieję, że się nie zniechęcicie tym faktem, bo autor wcale nie używa skomplikowanego słownictwa, więc książka może posłużyć za ciekawą lekcję języka obcego (ja nauczyłam się słowa „jasełka” we wszystkich wariantach:)).

Przechodząc do rzeczy… Książka „The Judge Who Stole Christmas” jest co najmniej trójpłaszczyznowa. Pierwsza warstwa tej świątecznej powieści dotyczy problemu prawnego i ma wartość edukacyjną. Przedmiotem procesu jest kwestia, czy w miejscu publicznym można wystawić żywą szopkę, która promuje jedynie wiarę chrześcijańską. Do rozwiązania tego problemu Randy’emy posłużyła argumentacja z wyroków wydanych w prawdziwych sprawach rozegranych na amerykańskich salach sądowych. Polski czytelnik może być zdziwiony poufałymi jak na nasze rodzime warunki relacjami sąd – strona.

Wszelkie rozważania na temat świata warto zaczynać i kończyć na sobie, mając w sercu i pamięci kochającego wszystkich ludzi Jezusa Chrystusa.

Ważniejsza niż wątek prawny jest moim zdaniem ocena dialogu między chrześcijanami a resztą świata, którego symbolem jest u Singera wspomniany proces. Pozornie może się wydawać, że w książce mamy do czynienia ze sprawą podobną do tej z filmu „Bóg nie umarł 2”, czyli „dobrzy chrześcijanie” kontra „źli ateiści”, ale z każdym kolejnym fragmentem powieści  świat z czarno-białego, staje się pełen szarości. Główny bohater, a zarazem inicjator jasełek, okazuje się nierozsądnie uparty i mimo zakazu sądu, w poczuciu misji wraca z rekwizytami na główny plac Possum  nie patrząc na cenę, jaką przyjdzie płacić jemu i jego rodzinie w nadchodzące Święta  Bożego Narodzenia. Z kolei pani sędzia, która podczas rozprawy surowo obowiązana jest stać na straży rozdziału państwa od kościoła, prywatnie czyni z serca wiele dobrych uczynków. Autor starał się tym samym pokazać, że po obydwóch stronach są tak naprawdę dobrzy ludzie. Drugiego uczestnika dialogu trzeba przede wszystkim zrozumieć, szanować i z pokorą docenić, a dopiero potem dyskutować o swoich poglądach. Randy Singer wszedł więc w potrzebną rolę konstruktywnego krytyka środowiska chrześcijańskiego i słusznie, bo wcale nie jesteśmy tacy idealni, mimo szlachetnego przesłania Ewangelii, jakie staramy się nieść własnym życiem. Czasem w swojej szczerej gorliwości potrafimy wyrządzić niż mogłoby się wydawać.

W kontynuacji tego wątku autor rzuca światło na niektóre skrajności środowisk chrześcijańskich. Na przykład porusza temat teleewangelistów i ich agresywnego fundrisingu, niebrania leków w oczekiwaniu na uzdrowienie, w wyniku czego czyjś stan zdrowia dramatycznie się pogarsza, czy też wykrzywionych relacji małżeńskich przez złe zrozumienie ich istoty.

Mimo wszystko, w singerowskim procesie kibicowałam stronie chrześcijańskiej, ponieważ Święta Bożego Narodzenia mają jednak korzenie właśnie w tej religii, lecz wolałabym, żeby strona ta postępowała mądrzej i przez to bardziej efektywnie.  Niech ta powieść przyczyni się do ubogacenia naszych świątecznych refleksji, ponieważ wszelkie rozważania na temat świata warto zaczynać i kończyć na sobie, mając w sercu i pamięci kochającego wszystkich ludzi Jezusa Chrystusa.

foto: cgfrog.com

Written by

Miłośniczka Biblii, pięknych słów, ładnych dźwięków, złotych myśli i wyżłów.

Brak komentarzy

Jestem ciekawa Twojej opinii!