Witaj na blogu Recenzje Chrześcijańskie!
 

Stając się sobą – Stasi Eldredge

Aby opisać wrażenia z książki Stasi Eldredge  „Stając się sobą” muszę zrobić dość osobisty wstęp i postaram się, aby nie był zbyt długi, otóż:

Nie lubię książek dedykowanych kobietom. Bywa, że pełno w nich pogoni za kobiecymi emocjami i rozgrzebywania zakamarków duszy. Niby te analizy w swym założeniu mają pomóc – i pewnie niektórym służą, ale w gruncie rzeczy często  doprowadzają do umocnienia poczucia krzywdy, rozdrapywania strupów duszy, frustracji… Nie lubię rozgrzebywania swojej duszy. Ponad dwadzieścia lat temu Bóg uwolnił mnie trwale z ostrej depresji. Od tamtej pory mam jak gdyby szczepionkę chroniąca mnie przed zainicjowaniem w moim umyśle zbyt szczegółowej analizy swoich nastrojów. Kiedyś właśnie „roztrząsanie siebie” doprowadziło moją duszę do upadku i niestety niemal samobójstwa… Później, przez lata wiary w Boga i trwania w Jego Słowie zapanowałam nad myśleniem kierunkując swój umysł na to, co pozytywne, budujące, po prostu  Boże. Dziś, w Chrystusie JESTEM NOWYM STWORZENIEM z uzdrowioną sferą emocji i wraz z Jezusem staram się nie dawać bieżącym przeciwnościom losu.

Po tym dłuuugim, mocno osobistym wstępie mogę z czystym sumieniem przejść do recenzji książki „Stając się sobą”, czując się jak malarz,  który nakreślił tło obrazu, a teraz bierze się za pierwszy plan :).

Kiedy więc otrzymałam książkę Stasi Eldredge „Stając się sobą”, nie byłam zachęcona do jej przeczytania. Znałam tę autorkę. Kilka lat temu, kiedy na naszym rynku wydawniczym zagościł tytuł spod jej pióra: „Urzekająca”. Kobiety zaczytywały się w tej pozycji po uszy. Spróbowałam i ja, ale nie przebrnęłam całej książki… Zimno oceniłam, że nie jestem adresatem tego bestselleru i odłożyłam go na półkę, jednocześnie szufladkując osobę Stasi Eldredge jako autorkę nie dla mnie.

Teraz, po przeczytaniu „Stając się sobą” wszystkie wybudowane w mojej głowie uprzedzenia padły i przyznaję z pokorą, że książka dotyka życia każdej kobiety. Dotyka tej niespełnionej i spełnionej, starającej się za bardzo i żyjącej w pozornej wolności, na fali modnego obecnie tzw. slow life. Dotyka głęboko,  bo nigdy nie dość zachęty do marzenia o sobie samej. Dotyka także mnie.

Za gruba, za chuda, zła matka, zła żona, źle gotuję, nie potrafię, za mało, za dużo, za słabo, nie nadążam, nie potrafię, nie jestem wystarczająco zdolna, mam brzydką cerę, brzydkie włosy, nie stać mnie, a na dodatek naleśniki się przypaliły. Powody tego, że jest źle same się znajdują. Przynosi je życie wśród ludzi, w otoczeniu które pędzi gdzieś i bynajmniej nie jest Samarytaninem z przypowieści Jezusa. Nie użali się nad tobą i nie pomoże, a prędzej przejdzie po tobie jak walec. Znajome?  Jeśli nie rozumiesz tych mechanizmów – wciąż będziesz pokonana, marząca o lepszym wariancie siebie samej, równocześnie ciągle niespełniona  – o tym jest książka. Jak każdy poradnik pokazuje kroki jak zrobić, aby było lepiej. A jako poradnik chrześcijański prowadzi do trwałej wolności i nadziei. Jest pomocna w wyłamaniu się ze stereotypów, mechanizmów destrukcji, pomaga wyjść poza własne ograniczenia, dać wolność duszy i być „uzdatnionym” do rozdawania miłości wokół.

Stasi Eldredge, dzieląc się doświadczeniem, jawi się jako osoba na wskroś dojrzała, radząca sobie z samą sobą w sposób mistrzowski. Potrafiąca nazywać rzeczy po imieniu bez pudru i wazeliny, obnażając własne skłonności i zapędy, goniąc za myślami potrafi uciąć je w pół drogi i nadać im zupełnie nowy kierunek bez gwałtu na samej sobie. Nawet, kiedy to piszę, dla mnie samej brzmi fascynująco, a przecież to zaledwie echo z książki :).

Autorka zachęca, aby to nie pogoń za „lepszą wersją siebie” zdominowała nasze życie. Pokazuje, że głębokie, trwałe zmiany przychodzą nie dzięki nowym pasjom, zmianom nawyków, podejściu do życia, pogoniom za innowacjami, ulepszeniami czy podnoszeniem własnej poprzeczki życia. Podkreśla, że przemiana, w której jedynie  znajdziemy ukojenie, wynika z głębokiej, osobistej relacji z Jezusem.

Jednocześnie daje zachętę, że w atmosferze akceptacji trwałe zmiany, których dokona Jezus dadzą ukojenie już dziś i sprawią, że poczujesz się idealna nie dzięki własnym wysiłkom, ale dzięki Bożej łasce. To nie wydarzy się w przyszłości. Stasi podkreśla, że swobodny, łatwy dostęp do spełnienia jest dla nas już teraz.

Nawet jeśli nie zastosujesz nic z książki „Stając się sobą”, aby zmienić swoje życie, to jestem pewna, ze po przeczytaniu odkryjesz obszar wolności, który sam w sobie jest jak magnes. Będziesz o nim marzyć dopóty, dopóki nie zaczniesz działać. To jak z poranną kawą: automatycznie podnosisz się z łóżka, kiedy czujesz jej zapach. To nie jest wysiłek, to nie jest trudne, to nie boli ani nie pogwałca woli. To zachęca tak bardzo, że nie da się stać w miejscu.

Lubicie znakomitą chrześcijańską nauczycielkę słowa Bożego Joyce Meyer?  Przez pryzmat swoich książek wydaje się dzielną szczęśliwą mocną w Bogu i pełną miłości kobieta żoną i matką, za której niesamowitym świadectwem życia i Bożą mądrością którą emanują jej publikacje poszły już tysiące kobiet porzucając przez wiarę w Jezusa swoje emocjonalne  zranienia. Przywołałam postać Joyce Meyer, ponieważ osoba Stasi Eldredge jest podobna w swoim charakterze, chociaż mniej znana polskiemu odbiorcy.  Jeśli więc walczysz z negatywnymi myślami o sobie samej, uchybiasz wciąż w codzienności nie dając sobie rady z domem, dziećmi, relacjami, akceptacją siebie, jest dobra nowina! Jest wytchnienie! Możesz być doskonała! Ta dobra nowina jest oczywiście w zmartwychwstałym Jezusie Chrystusie. Dla wierzących bywa to trudne, dla niewierzących bywa abstrakcyjne. Jednak Stasi Eldredge przeprowadza czytelniczkę przez kolejne rozdziały książki w sposób praktyczny, i co najważniejsze, baaardzo inspirujący, aby na końcowych kartach stwierdzić: To przecież takie proste! Dlaczego tego nie wiedziałam?…

Dlaczego książka jest dla kobiet? Bo tylko kobiece myśli potrafią z niewielkiej rzeczy utworzyć górę nie do przebrnięcia i wpędzić w depresję, bo współczesna kobieta biega pomiędzy domem, pracą, dziećmi, szkołą, próbując wcielać się w każdą z ról, którą narzuca życie w sposób maksymalny, angażując serce i emocje, mając jednocześnie do dyspozycji tylko kilkanaście godzin na dobę. Ponieważ z założenia nie jest to możliwe z podejściem „ja dźwigam wszystko”  – stąd narastające frustracje, niepokoje, depresje i nerwice naszego pokolenia.

Drogie Panie, jeśli nie macie się najlepiej same ze sobą, znajdźcie chwilkę na książkę. Kilka godzin sprzątania zamienionych na czytanie poradnika „Stając się sobą” przyniesie sposób na inne, lepsze życie pełne spełnienia, pokoju, radości. Czyż nie wszystkie o tym marzymy?

Oprawa: miękka | Liczba stron: 320 | Wydawnictwo:  Aetos | Data wydania: 2016 | Cena: 39,90 PLN/szt.

Written by
Brak komentarzy

Jestem ciekawa Twojej opinii!