Lubicie rozprawy sądowe? Ja bardzo, zwłaszcza, gdy na sali czekany jest cud sprawiedliwości. Proces, będący najważniejszą częścią recenzowanego filmu, odbywał się w warunkach amerykańskich, dostarczał więc dużo emocji oraz napięcia w oczekiwaniu kolejnych akcji. Chociaż fabuła filmu nie jest oparta na prawdziwej historii, jej twórcy przestudiowali ponad pięćdziesiąt akt sądowych dotyczących współczesnych procesów, gdzie osądzane były przekonania chrześcijańskie. W efekcie, sprawa stworzona przez autorów scenariusza „Bóg nie umarł 2” przypomina liczne, niepokojące przypadki pozywania wierzących w krajach zachodnich, o których czyta się w mediach.
Bohaterką filmu jest Grace (Melissa Joan Hart), nagradzana nauczycielka liceum, która na prowadzonej przez siebie lekcji historii, w odpowiedzi na pytanie uczennicy dotyczące związku nauk Gandhiego i Martina Luthera Kinga z przesłaniem Jezusa, zacytowała werset z Pisma Świętego. Władze szkoły bardzo szybko wszczęły postępowanie dyscyplinarne wobec nauczycielki i zawiesiły ją w wykonywaniu obowiązków. Nie mogłam uwierzyć, że ten niepozorny, nieindoktrynujący dialog między Grace a licealistką przyczynił się do zawisłości sprawy przed sądem. Powodami byli rodzice niepełnoletniej dziewczyny, którzy właściwie nie byliby zainteresowani całym wydarzeniem, gdyby nie korzyści z wygranego procesu, które wskazał im doświadczony prawnik (Ray Wis) z ACLU. Być może już wiecie, że takie są właśnie kulisy większości precedensowych spraw*. Przeciwnikiem Pete`a Kane`a, a zarazem profesjonalnym pełnomocnikiem oskarżonej, był zaczynający karierę adwokat z urzędu- jedyny, który chciał obsłużyć spór. W konsekwencji, ze zwykłego zajścia sprawa stała się głośnym medialnie procesem dotyczącym świeckości instytucji państwowych. Film jednak nie opowiada się za państwem wyznaniowym, lecz jedynie za niedyskryminacją wiary chrześcijańskiej. Tak jak w pierwszej części „Bóg nie umarł”, pomiędzy stronami można było zauważyć rażącą nierówność. Wydawało się, że inicjatorzy sporu rozpoczęli swoją argumentacje bardziej merytorycznie. Potrzeba było sprytu i dobrej strategii, żeby odeprzeć zarzuty przeciwników… Z zaciekawieniem oglądałam kształtowanie się linii obrony i jej punkty zwrotne. Zdradzę tyko, że bardzo zajmującym fragmentem filmu były zeznania detektywa i znanego chrześcijańskiego apologety Jamesa Warnera Wallace`a, który zagrał… samego siebie : ). Jego odpowiedzi na pytania adwokatów były niezwykle zajmujące i merytoryczne. Na kilka minut „Bóg nie umarł 2” przestał być fikcją, lecz stał się naukowym wykładem, z którego zapamiętałam wiele ciekawostek.
Drugoplanową rolę gra Brooke, wspomniana licealistka, która otrzymuje przez przypadek Biblię po zmarłym bracie. Jej lektura zmienia życie bohaterki wykorzystanej przez rodziców do wszczęcie procesu, którego nie chciała. W imię swoich przekonań stanęła na czele ruchu poparcia dla Grace.
W cieniu procesu, decyzje o opowiedzeniu się za Chrystusem podjęły także inne postacie, znane nam z części pierwszej „Bóg nie umarł”. Moim zdaniem wymagały one równie dużej porcji odwagi, jaką musiała wykazać się główna bohaterka. Momenty te bardzo wzruszały, bo były trudne i przełomowe dla bohaterów.
Pewną niekonsekwencją w filmie, było tłumaczenie niezgodne z oryginałem w kwestii nazywania pastora księdzem. Nie chodzi mi o podsycanie podziałów religijnych, lecz o wierność przekazu i prawdę. Śmiesznie brzmiała wypowiedź jednej z postaci, która w słowach skierowanych do duchownego -pastora, stwierdziła: „Chcę być pastorem, jak ksiądz”:- ).
Konkludując, „Bóg nie umarł 2” jest udaną kontynuacją pierwszej części filmu o tym tytule, która jawi się jednak jako nieco ciekawsza niż „jedynka”. Dwie główne postacie są znane z hollywoodzkich realizacji, co czyni film dość atrakcyjnym. Gdy usłyszałam o recenzowanej produkcji zrozumiałam, jak interesującym pomysłem jest stworzenie serii filmów o aktach odwagi chrześcijańskiej we współczesnej cywilizacji. Tego potrzebuje wierzący widz. Produkcje chrześcijańskie mają zwykle na celu ewangelizację. Tym razem odniosłam wrażenie, że recenzowany film został stworzony po prostu ku wzmocnieniu chrześcijańskich serc.
I jeszcze jedno. „Bóg nie umarł 2”, zresztą tak jak inne produkcje chrześcijańskie, otrzymał wiele negatywnych opinii na świeckich portalach recenzenckich. W skrócie, ich autorzy stoją na stanowisku, że jest to film podszyty urazami i nienawiścią do ateistów oraz traktujący o manii prześladowczej wyznawców Jezusa. Cóż… rzeczywiście film został nakręcony z perspektywy chrześcijańskiej odnoszącej się do doświadczeń reprezentantów tej religii popartych licznymi raportami organizacji pozarządowych. Nie uważam, że jest on ofensywny. Mówi jedynie o ważnych i aktualnych tematach dla wspomnianego środowiska. Trzeba się liczyć z tym faktem wybierając się do kina.
Zachęcam do obejrzenia filmu „Bóg nie umarł 2” w wersji kinowej. Premiera odbędzie się 8 kwietnia 2016 roku.
*Tak było np. w przypadku prawdziwej sprawy Roe v. Wade, o której wspomniałam, przy okazji recenzji filmu Doonby.
Autor: Natalia