Sama nie wiem, czy wybrałam lekturę książkę pt. „Ludzie i zwierzęta” dla własnej przyjemności, czy dlatego, że wiedziałam, co będę chciała przekazać przy okazji jej recenzowania. Chodzi mi bowiem o miejsce zwierząt w świadomości chrześcijan, którzy zazwyczaj rozmawiają o nich jedynie w kontekście hobby.
Pismo Święte jest jednak pełne wersetów, które świadczą o tym, że Bóg kocha zwierzęta. Trzeba zauważyć, że w pierwotnym Boskim planie, nie było miejsca na ich śmierć, czy to z rąk człowieka, czy jakiegokolwiek innego stworzenia (Rdz. 1;29-30). Gdy Bóg litował się nad Niniwą, nie miał na myśli jedynie ludzi, ale też trzodę (Jon 4;11). Salomon sprawiedliwym nazywa człowieka, który troszczy się o potrzeby swojego bydła (Przyp. Sal. 12;10), natomiast sam Bóg dba o to, żeby Jego stworzeniu nie zabrakło codziennego pożywienia (Ew. Mat. 6;26, Ps. 147;9). Niemniej najczęściej cytowanym wersetem wśród wierzących jest ten, który mówi o tym, że zwierzęta są poddane człowiekowi (Rdz. 1;28), a więc… możemy śmiało je zjadać. Prawdą jest, że co do jedzenia mięsa Bóg dał nam wybór i każdy winien postępować według własnego sumienia, ale równie ważny jest fakt, że Słowo Boże przypisuje zwierzętom szczególną wartość. Istnieje więc bardzo duża luka w edukacji biblijnej w tym zakresie, a co za tym idzie świadomości i postawie chrześcijan do zwierząt. Drodzy, paradoksalnie świat wyprzedził nas w miłości! Co więcej, brak empatii osób wierzących w Jezusa wobec zwierząt jest zgorszeniem dla wielu grup społecznych, które między innymi z tego powodu z wiarą nic wspólnego mieć nie chcą… Przyznam, że trochę mi za to wstyd. Bo chrześcijaństwo to nie tylko ludzie, ale też całe Boże stworzenie w postaci flory i fauny. Mamy obowiązek przed Bogiem o nie dbać, zwłaszcza że zwierzęta same nie obronią się przed doświadczanym okrucieństwem. Potrzeba jest zatem głosów ludzi wrażliwych na krzywdę żywych istot, aby zerwać łańcuchy z bud, wyratować konie z rzeźni, zaadoptować bezdomne zwierzę. Wierzę, że skoro Jezus nie nadłamałby trzciny (Iz. 42;3), to tym bardziej pomógłby skrzywdzonemu przez los zwierzęciu…
Drodzy, paradoksalnie świat wyprzedził nas w miłości!
Kilka tygodni temu, żywo zajęła mnie lektura książki pt. „Ludzie i zwierzęta”. Spisane są w niej wspomnienia Antoniny Żabińskiej, żony dyrektora Ogrodu Zoologicznego w Warszawie z czasów II wojny światowej i okresu tuż po niej. Podczas gdy jej mąż angażował się w działania Armii Krajowej, ona sprawowała pieczę nad pozostałościami warszawskiego zoo, podtrzymując jakkolwiek ideę tego przedsięwzięcia przy życiu. W całym szaleństwie wojny w domu Żabińskich można było poczuć się względnie bezpiecznie. Przynajmniej takie wrażenie sprawia narracja autorki, która opisuje okres okupacyjny z perspektywy gospodyni i matki, wypuszczając się we wspomnieniach poza granice zoo tylko, gdy jest to konieczne. Nawet sylwetki Jana jest dość mało, właściwie tyle, ile bywał w domu. Dzięki położeniu willi, pozostawanie nieco na uboczu centrum wydarzeń wojennych, powodowało, że Punia mogła pełnić wielką misję, za którą wraz z mężem zostali później uhonorowani tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Willa Żabińskich była bowiem znana w okupowanej Warszawie jako „arka Noego”, miejsce schronienia dla tych najbardziej bezbronnych i narażonych na piekło wojny – Żydów, zagrożone jednostki z polskiego podziemia no i braci mniejszych – kotki Balbinki, Borsunia, świnki Morysia, królika Wicka, piżmaka Szczurcia, koguta Kuby, Wydrusia i innych. Wierzę, że odwaga i życzliwość przyciągają cuda, a miłosierdzie zapobiega brakom. Prawie wszyscy ludzcy goście Żabińskich przeżyli wojnę i nawet w tak skrajnych warunkach nie zabrakło dla nich kromki chleba. Sama pani Żabińska kilka razy uniknęła śmierci. Ktoś potem skomentował, że to dlatego, że wielu ludzi dobrze jej życzy za to, co dla nich zrobiła.
Wierzę, że odwaga i życzliwość przyciągają cuda, a miłosierdzie zapobiega brakom.
Często, podążając za autorką, zapominałam o konflikcie w tle i śledziłam postępy kolejnych oswajanych zwierzaków, które stawały się wtedy bohaterami książki. Każde z nich harmonijnie współegzystowało z ratowanymi przez małżonków Żabińskich ludźmi. Lubili się nawzajem. Te zwierzęta, które przeżyły wojnę, stanowiły potem zaczątek powojennego zoo i wraz z Punią (Jan nie wrócił jeszcze z obozu) dzielnie walczyły o finanse i wszelkie zgody na ponowne zagospodarowanie ogrodu. Warszawa po dziś dzień jest wdzięczna autorce za jej upór, którego owocem jest praskie zoo.
Na zakończenie, wracając do „tu i teraz”, chciałabym nawołać do przyjaznego współistnienia chrześcijan i zwierząt. Niestety, współczesna Polska nie jest przykładem kraju, który szczególnie dba o prawa zwierząt. Dopiero organizacje społeczne swoją ciężką pracę i godnym podziwu zaparciem kształtują nowe wzorce etyczne. My natomiast, jako wierzący, powinniśmy dodatkowo umieć dostrzec postawy pożądane przez Słowo Boże i nauczyć się żyć spójnie i konsekwentnie w całym swoim postępowaniu.
Temat zwierząt polecam przemyśleniu, czekam na Wasze opinie i konstruktywną dyskusję pod wpisem.
Oprawa: twarda | Liczba stron: 380 | Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie | Data wydania: 2017 | Cena: 39,90 PLN/szt